Minister rzeczowo o gospodarce

     4 lutego 1929 r. na 44 posiedzeniu Sejmu Minister Przemysłu i Handlu Eugeniusz Kwiatkowski wygłosił wyważone, pełne konkretów i cennych ocen sytuacji gospodarczej Polski przemówienie, przedstawiające preliminarz budżetowy swojego resortu. Jedno z niewielu takich ówczesnych przemówień budżetowych spotkało się z uznaniem większości posłów z ław opozycyjnych oraz stanowiące próbę zawarcia consensusu członka Rządu z Parlamentem.

Wysoki Sejmie !
Jest rzeczą słuszną i zdrową, że w społeczeństwie budzi się coraz silniejsze i głębsze zainteresowanie na korzyść zagadnień ekonomicznych. Rozwój i dojrzewanie ekonomiczne zapewniają automatycznie spotęgowanie sił politycznych nowoczesnego państwa. Uporządkowanie i stabilizacja podstawowych elementów gospodarczych stawia każdy z problematów ekonomicznych w jasnym i wyraźnym świetle, rozwija więc elementy naturalnej krytyki. Braki i błędy, sprzeczności i załamania, które na przykład w okresie inflacji w powszechnym zamęcie elementów gospodarczych są nie tylko zatarte i niewidoczne, ale nawet występują nieraz w oświetleniu i ocenie wręcz fałszywej, w warunkach uporządkowanych rysują się w całej wyrazistości. Suma postulatów i krytyki nie jest jednak arytmetycznym wyrazem rozwoju sytuacji gospodarczej i politycznej państwa, szczególnie jeżeli zasilana jest ona przez źródła apriorycznego pesymizmu, potęgującego się prawdopodobnie prawem kontrastu do tak zwanego „urzędowego optymizmu”. Pesymizm ten jak nić czarna przewija się w ciągu całej dyskusji budżetowej, przewija się jeszcze wyraźniej w szeregu pism i publikacji.
      W sprawozdaniu Banku Polskiego za rok 1925, w części dotyczącej ogólnego położenia gospodarczego kraju, czytamy: „Przeżycia ostatniego roku nie są wyłącznym skutkiem tych czy innych posunięć Rządu, lecz sięgają głęboko do podstaw gmachu państwowego i daleko w przeszłość historyczną. Na zły stan gospodarczy składały się: tendencyjne zaniedbywanie ziem polskich przez zaborców, zniszczenia wojenne, rujnująca okupacja, inflacja pieniężna, światowy kryzys powojenny, a wreszcie optymizm społeczeństwa, wyhodowany od zarania niepodległości na gospodarczo błędnych przesłankach”.
      Z sześciu wymienionych przez Bank czynników, powodujących kryzys gospodarczy ziem polskich, a niezależnych od działań rządu, pięć pozostaje w swojej mocy z tylko tym zastrzeżeniem, że oddaliliśmy się czasowo od nich o 3 lata. W ewolucji życia państw nie jest to czas wystarczający do dokonania zasadniczego przełomu. Nawet skutki inflacji i zmiany strukturalne i koniunkturalne na rynkach światowych nie przestały oddziaływać na sytuację gospodarczą i finansową dzisiejszej Polski. Przyjmijmy więc, że tylko szósty czynnik uległ gruntownej przebudowie, to jest – według głosu i opinii wielu mówców – pesymizm zajął wreszcie miejsce – charakteryzowanego wówczas przez Bank Polski – optymizmu, wyhodowanego w społeczeństwie od zarania niepodległości. Nie może jednak ujść niczyjej uwagi, że z tą metamorfozą łączą się i inne przemiany.
      Tak więc np. cytowane sprawozdanie Banku Polskiego za 1925 rok – jak gdyby w poszukiwaniu kontrastu do społecznego optymizmu – nasycone jest cyframi, z których bije nieuleczalny pesymizm. Czytamy więc tam na str. 9: „Zwężenie produkcji, wzrost bezrobocia, ograniczenie czasu pracy wskutek przesilenia finansowego wywołały zmniejszenie się wewnętrznego rynku zbytu i tak już mało pojemnego ze względu na osłabioną siłę nabywczą ludności rolniczej, co w konsekwencji musiało doprowadzić do dalszego ograniczenia produkcji. Kształtowanie się stosunków na rynku pracy uległo wybitnemu pogorszeniu się pod koniec roku. Liczba bezrobotnych, która 1 października wynosiła 195.000, w ciągu ostatniego kwartału wzrosła do 302.000”.
      Z całych legionów smutnych cyfr, dotyczących roku 1925, cóż bardziej może przygniatać, jak nie cyfra stosunku biletów Banku Polskiego do bilonu i biletów zdawkowych. 1 stycznia 1925 r. obieg biletów Banku wynosił wzwyż 550.000.000 złotych, dnia 31 grudnia 1925 został już skomprymowany do 381.000.000 złotych. Równocześnie obieg bilonu, wynoszący na początku roku 123.000.000 zł, to jest 22% w stosunku do obiegu biletów bankowych, rozrósł się do sumy wzwyż 433.000.000 zł, to jest do 114% obiegu biletów. Był to jak gdyby symbol zanikania waluty; pozostał w Polsce tylko bilon, bilon w całym przekroju życia gospodarczego i politycznego. W fabryce chorzowskiej proponowała wówczas jedna z instytucji państwowych dostawę jednorazową na sumę 600.000 zł z zastrzeżeniem, że całą sumę zapłaci 50-groszówkami.
      Od tego czasu jesteśmy oddaleni zaledwie trzema latami. Parę dni temu opuściło prasę nowe sprawozdanie Banku Polskiego za 1928 rok, banku, który niewątpliwie jest może jednostronnym, ale niemniej jednym z najczulszych barometrów sytuacji ekonomiczno – finansowej Państwa. Nie zamykając bowiem oczu na liczne i niewątpliwe niedomagania gospodarcze i kredytowo – finansowe Państwa – rozpoczyna swe wywody od stwierdzenia „wybitnej poprawy położenia gospodarczego”, a następnie obrazuje w szeregu cyfr szczegóły i charakter tej poprawy, popadając prawdopodobnie i sam w „urzędowy optymizm”. Tak np. emisja biletów bankowych rozrosła się do 31 grudnia 1928 r. do sumy prawie 1.300 milionów zł, gdy równocześnie obieg biletów (zdawkowych) i bilonu spadł do 244 milionów zł, reprezentując już tylko niecałe 19% w stosunku do emisji bankowej. Następnie zaś w sprawozdaniu tym czytamy: „Rozmach przemysłu, rozpoczęty w roku 1926/27, utrzymał się w roku sprawozdawczym w całej pełni. W podstawowych gałęziach przemysłu górniczo – hutniczego rozmiary produkcji zostały bądź to utrzymane, bądź silniej rozwinięte. Z powodu wzmożonego zbytu pewne ożywienie panowało również w przemyśle przetwórczym, czego probierzem może być zwiększenie się liczby robotnikogodzin. W ciągu 11 miesięcy roku sprawozdawczego liczba zatrudnionych robotników wzrosła o 123 tysiące, względnie o 15,2%. W porównaniu z rokiem 1927 tempo wzrostu jest prawie identyczne. Natomiast bezrobocie spadło o 87.237 osób, co w porównaniu z rokiem 1927 jest redukcją o 31% większą”
      Wreszcie po scharakteryzowaniu cyfrowym postępów w rolnictwie sprawozdanie to stwierdza: „Tak dodatnie wyniki, mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych, przypisać należy coraz lepszej uprawie roli. Probierzem polepszenia może być przywóz maszyn rolniczych, który w ostatnich dwóch latach wzrósł o 177%. Przywóz nawozów sztucznych podniósł się w tym okresie o 234%. Budująca się fabryka w Tarnowie umożliwi większe ich zużycie bez wzrostu importu zagranicznego. Stan i jakość inwentarza żywego przewyższyły poziom przedwojenny”. Taka jest opinia Banku Polskiego o bilansie i dorobku gospodarczym roku 1928.
      Wydaje mi się, że w interesie Państwa – w ocenie jego sytuacji gospodarczo - finansowej i zewnętrzno – politycznej – należy usunąć tę część zabarwień optymistycznych lub pesymistycznych, która jest sztuczną, która stanowi cel sam w sobie. Możemy z całą jasnością stwierdzić wobec społeczeństwa i przestrzec je, że państwo w takim położeniu geograficznym i politycznym, w jakim znajduje się Polska, może się utrzymać na powierzchni życia i zmierzać do pełnego rozkwitu wszystkich sił i wartości w atmosferze pokoju – tylko przez nadzwyczajne skoncentrowanie i zharmonizowanie swych wysiłków, szczególnie w zakresie ekonomicznym. Podnieść Polską ekonomicznie do najwyższych osiągalnych granic, to znaczy zabezpieczyć jej trwały pokój i trwały rozwój we wszystkich kierunkach. Wreszcie należy stwierdzić, że od tego praktycznego ideału jesteśmy jeszcze bardzo dalecy, że dla tego celu musimy ponieść jeszcze bardzo dużo ofiar, wysiłek natężonej pracy nie jednego, ale kilku pokoleń ludzkich.
      Rok ubiegły pod tym kątem widzenia bilansuje się wedle mojego zdania dodatnio, mimo że posiadał on również poważne pasywa.
      Strony dodatnie ubiegłego okresu są przede wszystkim: dalsza stabilizacja waluty, rozwój produkcji i dalszy, pokaźny wzrost zatrudnienia, wzrost uwagi społecznej na własną, krajową wytwórczość, oraz obudzone zrozumienie decydującej wartości rynku wewnętrznego, a następnie dalszy rozwój konsumpcji, rozszerzanie rynków zbytu i pokrycia własnych zapotrzebowań, reorganizacja, koncentracja i modernizacja produkcji.
      Te czynniki, a szczególnie rozwój konsumpcji na rynku wewnętrznym oraz aktywny budżet państwowy, oględność kredytowa Banku Polskiego, a wreszcie stale wzrastająca aktywność granicy morskiej w handlu zewnętrznym, stały się czynnikami utrwalającymi i stabilizującymi koniunkturę gospodarczą Polski w roku 1928.
      Wszystkie te twierdzenia znajdują poważne poparcie i uzasadnienie w obiektywnym materiale cyfrowym.
      Ogólny wskaźnik rozwoju produkcji przemysłowej w Polsce (lata 1925 – 1927 włącznie = 100): We wrześniu roku 1924 – 92,5, w miesiącu wrześniu roku 1925 – 92,4, we wrześniu 1926 – 103,4, we wrześniu 1927 – 120,6, natomiast w 1928 – 134,9.
      Przemysł przetwórczy zatrudniał we wrześniu 1926 r. - 370 tysięcy robotników, we wrześniu 1927 – 480 tysięcy, w 1928 – 590 tysięcy. Przemysł włókienniczy sprowadził maszyn w III kwartale 1926 r. za 2 miliony zł, w III kwartale 1927 za 12,5 miliona zł, zaś w III kwartale 1928 r. za 15,8 milionów. Przemysł metalowy i elektrotechniczny w głównych zakładach, obejmujących 75% wytwórczości, między rokiem 1926 i 1928 podwoił swą wytwórczość i obroty kasowe.
      Jeżeli średni dzienny przewóz towarów kolejami w Polsce reprezentował w roku 1925 dziennie 12.400 wagonów 15-tonowych, w 1926 14.080 wagonów, w 1927 16.200 wagonów, to w październiku i listopadzie 1928 r. doszedł do 21.050 wagonów. Ale i w tej dziedzinie rysuje się niezmiernie charakterystyczna zmiana. Jeżeli stan dziennego naładunku na kolejach państwowych w roku 1927 dla porównania różnicy z roku 1928 przyjmiemy jako równe 100, to wskaźnik ten wykaże następującą ewolucję:


W 1925 r. W 1926 r. W 1927 r. X-XI 1928
Do wywozu za granicę 64

111 100 113
Do przewozu wewnątrz kraju 81 83 100 141

      Wskaźnik przewozu materiałów budowlanych wewnątrz kraju (1925 – 1927 = 100) wynosił w sierpniu 1926 – 79,1, w sierpniu 1927 – 173,8, w sierpniu 1928 - 302,8.
      Kapitalizacja wewnętrzna powoli, ale stopniowo i widocznie postępuje naprzód. W nowo założonych Spółkach Akcyjnych w 1928 r. kapitał krajowy partycypuje udziałem wzwyż 60%. Główne banki i znaczna większość spółek przemysłowo – handlowych wypłacają dywidendy. Również znacznie wzrosły odpisy na amortyzację. W roku 1926 założono nowych spółek akcyjnych 25, a średni kapitał emitowany na jedną spółkę wynosił 850.000 zł. W roku 1928 założono 68 spółek akcyjnych, a kapitał emitowany średnio wynosił prawie 1.000.000 zł. W roku 1926 – 59 spółek akcyjnych powiększyło swój kapitał zakładowy. Średnie powiększenie wynosiło 870.000 zł, a w roku 1928 – powiększenia dokonało 167 spółek, a średnie zwiększenie wynosiło już 1.100.000 zł.
      Główne ceny hurtowe wykazały w roku 1928 tylko nieznaczny ruch zwyżkowy. Ogólny wskaźnik cen hurtowych został utrzymany prawie na niezmienionym poziomie. Ponadto – z nielicznymi wyjątkami – ceny hurtowe zasadniczych produktów zostały utrzymane na poziomie niższym, niż w innych państwach europejskich.
      Tak np. wedle zestawień Głównego Urzędu Statystycznego, na koniec listopada 1928 r. notowano w dolarach – cytuję dla Polski i Czechosłowacji – następujące ceny:
Mąka pszenna w Polsce 7,18, w Czechosłowacji 8,53, mięso wołowe w Polsce 30, w Czechosłowacji 36, cukier w Polsce 15, w Czechosłowacji 17, ryż w Polsce 9, w Czechosłowacji 9, węgiel w Polsce 4,19, w Czechosłowacji , cement w Polsce 82, w Czechosłowacji 95, nafta w Polsce 5,16, w Czechosłowacji 5,08, skóry podeszwowe w Polsce 109, w Czechosłowacji 105.
      Oczywista rzecz, że z tego nie można wyciągać analogii dla kształtowania się cen detalicznych, które niewątpliwie kształtują się nie w sposób analogicznie pomyślny. Jest zrozumiałe, że dla konsumenta największe znaczenie posiada wskaźnik cen detalicznych. Trzeba jednak popatrzeć na stabilizację wskaźnika cen hurtowych, jako na początek stabilizacji cen detalicznych. Póki ceny hurtowe pod wpływem różnych czynników gospodarczych (w bardzo wielkiej mierze miało to miejsce w okresie inflacji) skaczą, żadne przepisy ustawowe i zarządzenia administracyjne nie pomogą do nadmiernego śrubowania cen detalicznych. Detalista, który musi odkupić towar u hurtownika i nie jest pewny stabilizacji cen hurtowych, prowadzi jak gdyby auto-asekurację, która powoduje ustawiczne zwyżkowania i bardzo znaczną rozpiętość cen. Wpływ cen hurtowych na ceny detaliczne jest więc zasadniczy i stabilizacja tych cen może się rozpocząć tylko od cen hurtowych.

      Barometr życia gospodarczego notuje jednak szereg zjawisk ujemnych. Znaczna część tych zjawisk wynika jednak z samej struktury gospodarstwa polskiego. Istnieje więc zasadnicza i wielka dysproporcja między odczuwanymi potrzebami i środkami stojącymi do dyspozycji dla ich realizacji. Uporządkowanie podstaw życia gospodarczego potrzeby te raczej dynamicznie wzmogło i wyjaskrawiło. Każda jednostka, każda organizacja społeczna lub komunalna, a wreszcie i Państwo stanęły wobec jasno zarysowanych potrzeb przebudowy, wobec programu inwestycji własnego oraz wspólnego gospodarstwa. Rozwiązanie jednego postulatu wyłania nieodzowność kilku nowych, pilnych potrzeb. Budowa portu w Gdyni stworzyła konieczność ufundowania początków własnej floty handlowej. Flota spotęgowała konieczność budowy magazynów, urządzeń przeładunkowych, chłodni. Ruch towarowy wyłonił potrzebę rozbudowy środowiska miejskiego, a miasto stanęło wobec problematu budowy ulic, wodociągów, kanalizacji,gmachów publicznych itp. Rozwój miasta i portu stworzył zapotrzebowanie rozbudowy elektrowni i sieci elektrycznej, rozbudowy urządzeń kolejowych i pocztowych, stworzył nowe zagadnienia w dziedzinie organizacji handlu, rozbudził reakcję kolei i portów konkurencyjnych, wyrzucił na powierzchnię nowe zagadnienia, dotyczące sytuacji robotniczej i t.d.

Dokończenie tekstu przemówienia. II CZĘŚĆ


 

Brak komentarzy: