Marszałek DASZYŃSKI odpowiada Marszałkowi PIŁSUDSKIEMU

23 września Marszałek Sejmu Ignacy DASZYŃSKI rozesłał do redakcji dzienników następujący artykuł pod tytułem „NIEWCZESNE ŻALE”.

W początkach września zgłosił się do mnie pan premier Kazimierz ŚWITALSKI, a zapytany przeze mnie, czemu zawdzięczam jego wizytę, prosił mnie o pośrednictwo w zwołaniu konferencji z przywódcami klubów poselskich z rządem w sprawie racjonalnego traktowania budżetu. Wyłączył tylko panów Ukraińców i komunistów. Konferencja nie doszła do skutku chociaż, a może dlatego, że miał w niej wziąć udział Pan Marszałek PIŁSUDSKI.
Z licznych artykułów i przemówień panów przywódców klubowych można dziś sumiennie wywnioskować, że pragnęli oni i pragną zwołania sesji sejmowej i że w sejmie gotowi są rozmawiać z rządem i Panem Marszałkiem Piłsudskim.
Można to nazwać Kanape-Fragen, ale niepodobna wziąć za złe posłom, że po sześciu miesiącach przymusowych ferii, żądają zwołania parlamentu, ażeby omówić, jak ulżyć niedoli ludności, dotkniętej obecnym stanem gospodarczym, opracować odpowiednie ustawy i dowiedzieć się, czego właściwie Rząd chce i jakich metod zamierza się trzymać przy traktowaniu budżetu. Wszak rząd ma obowiązek konstytucyjny przedłożyć parlamentowi budżet w październiku. Cóż dziwnego, że posłowie we wrześniu zwracają uwagę rządowi, żeby zamiast nieoficjalnej narady, umożliwił naradę oficjalną, zamiast konwentu seniorów – prezydium rady ministrów zwołało sejm i w sejmie swoje poglądy wyłuszczył.
Wręczając panu premierowi odpowiedzi siedmiu klubów dodałem, że gdyby zechciał w tej sprawie zwrócić się jeszcze do mnie, oczekuję wiadomości do wtorku, dnia 17 września.
Konferencja z panami posłami do skutku nie doszła.
Rozumiem rozgoryczenie z tego powodu pana premiera Świtalskiego: wszak to po 5 miesiącach pracy i urlopach wypoczynkowych, pierwszy krok przezeń uczyniony w sejmie i pierwszy ten krok nie udał się.
Przypuszczać wolno, że młody (43 lata) premier nie zraził się tym pierwszym niepowodzeniem.
Ale czego nie rozumiem, to niezadowolenia Pana Marszałka Piłsudskiego, że nie było konferencji z panami posłami.
Jak to ? Po słynnej herbatce w prezydium rady ministrów u pana dr Kazimierza BARTLA w maju 1926 r., po igraszkach ze „zwoływaniem i otwieraniem” sejmu, po obelgach listu z 1 lipca 1928 r., po obeldze nieposłania oficerów do sejmu do opracowania budżetu ministerstwa spraw wojskowych, aby tam nie zhańbiono munduru wojskowego, po obelgach w mowie senackiej w roku 1929, po obelgach w artykule „Dno oka”, po przemówieniu przed Trybunałem Stanu, po zadokumentowaniu nienawiści i pogardy do całego sejmu i do wszystkich posłów może Pan Marszałek Piłsudski wyrażać jeszcze niezadowolenie, że panowie posłowie nie przyszli na naradę, gdzie on miał przemawiać ?
Niedobrze rozumiem dlaczego pisze artykuł pod prześlicznym tytułem „GASNĄCEMU ŚWIATU”, w którym drukuje własne wierszyki i wspomina młode lata i Olimp i Piękną Helenę, porusza skarbu uczuć ze wspomnień dziecięcych, a potem lży, chociaż tym razem nieco ciszej, nie tak gromko jak poprzednio. Tak, pośród obelg czuć jak gdyby melancholię …
Aby znaleźć punkt wyjścia dla swojego artykułu, powołuje się Pan Marszałek Piłsudski na rozmowę ze mną, która odbyła się 24 czerwca o godzinie 5 do 6 po południu w Belwederze.
Było nas tylko dwóch. Pan Marszałek wiele szczegółów rozmowy zdaje się nie pamięta, ale ja mam pamięć w tych rzeczach dobrą. Ustalę zatem wyraźnie punkt wyjścia, to jest część rozmowy czerwcowej, ale najpierw jedna uwaga. Osoba trzecia, politycznie obojętna, udała się do Pana Marszałka Piłsudskiego z zapytaniem, czy chce mnie przyjąć. Po otrzymaniu zgody, udzielonej osobie trzeciej, dano mi znać o tym. Musiałem więc napisać list do Pana Marszałka Piłsudskiego z prośbą o naznaczenie terminu rozmowy. Oznaczono 5 godzinę w poniedziałek, 24 czerwca. Kiedyśmy usiedli, przedstawiłem niedolę kraju. Przytoczyłem, że znów bierze się u nas 3 – 5% miesięcznie od pożyczek, że ruch budowlany jest w okropnym zastoju, ze płace robotnicze są nadzwyczaj niskie, że chłopi dostają za zboże kilkanaście złotych za korzec, a kartofli nawet nie próbują wywozić na targi, że ciasnota pieniężna i bieda dokucza ogromnej masie ludności w państwie. Ciężkie położenie ekonomiczne potęguje jeszcze ciągła walka rządu z sejmem tak, że ludność jest zaniepokojona ekonomicznie i politycznie.
Prosiłem o decyzję w stosunku do sejmu. Albo niech Rząd rozwiąże sejm, a wtedy już nie mamy nic do powiedzenia, albo, jeżeli sejm ma dalej istnieć, potrzeba, aby mógł pracować z rządem i w tym celu trzeba stworzyć większość.
Większość ta nie musi być na dłuższy czas stworzona, tylko ma położyć kres walce i umożliwić współpracę. Zwróciłem uwagę, że trzeba by stworzyć większość chociażby dla przeprowadzenia pewnych niezbędnych, umówionych poprzednio projektów. Zauważyłem dalej, że kluby PPS i „Wyzwolenie” gotowe są do nieuprzedzonego dyskutowania poważnych propozycji, które powinien uczynić klub BBWR, jako klub najsilniejszy. Wskazałem na ostatni kongres „Wyzwolenia”, gdzie olbrzymia większość wyznaczyła panu Stanisławowi THUGUTTOWI miejsce w szeregu. Jednym słowem wskazałem, że opozycja PPS i „Wyzwolenia” staje się ze względu na ciężkie położenie kraju i potrzebę zaradzenia niedoli ludności i w poczuciu odpowiedzialności za losy kraju znacznie bardziej umiarkowaną.
Zaznaczyłem dalej, że w sprawie zmiany konstytucji nie słyszeliśmy dotąd w sejmie nic więcej, jak tylko mowy „sztandarowe”, a nie mieliśmy sposobności usłyszeć spokojnych obrad i argumentów komisji. Dałem wyraz zapatrywaniu, iż zmianę konstytucji potrzeba przeprowadzić argumentami, a nie kijem. (Odpowiedzi na to właśnie zapatrywanie nie widzę potrzeby tutaj przytaczać).
Nikt mnie do wyrażania moich zapatrywań do Belwederu nie wysyłał. Poszedłem do Belwederu, bo tam mieszkał człowiek, który miał faktyczną władzę zwierzchnią od maja 1926 roku. Poszedłem wtedy, gdy położenie gospodarcze i polityczne kraju było ciężkie i nie czekałem, aż się do jakiegoś rozpaczliwego stopnia pogorszy. Nie mam armat do dyspozycji, ani nie sądzę, żeby przelewem krwi należało w Polsce poprawiać rozpaczliwą sytuację gospodarczą i polityczną i nie dbać oto wtedy, kiedy sytuację można jeszcze opanować.
Mówiłem Panu Marszałkowi Piłsudskiemu po raz pierwszy to, z czym się nie kryłem i nie kryję przed nikim. Żaden rozumny człowiek nie może cieszyć się z nieustannej walki rządu, jaką prowadzi z przedstawicielami narodu, żaden nie chce bezsilnego parlamentu ani bezprawnego rządu.
Każdy, kto chce normalnego życia parlamentarnego i rządu, musi w naszych warunkach dążyć do wytworzenia większości parlamentarnej zgodnej z rządem i do rządu, liczącego się ściśle z wolą większości parlamentarnej. Kto tego nie rozumie, niechaj nie zajmuje się sprawami rządu ani sejmu. Kto zaś to rozumie, niechaj weźmie spis klubów poselskich, ich liczebność i ich skład osobisty i wówczas łatwiej pojmie myśli moje, troski i obowiązki człowieka, którego przecież wybrano marszałkiem sejmu i zastępcą Prezydenta Rzeczypospolitej.
Ale wróćmy do punktu wyjścia.
Na moje wywody Pan Marszałek Piłsudski odpowiedział odmownie. Nie zacytuję tu jego słów, bo mnie dotąd do tego nie upoważnił. W dalszym toku rozmowy radził mówić z premierem Świtalskim i Walerym SŁAWKIEM, ale uczynił to w formie tak – delikatnie mówiąc - „oryginalnej”, że z góry powiedziałem mu, ze z panem Świtalskim i Sławkiem o sejmie i o stworzeniu większości mówić nie myślę. Nie chcę być niegrzeczny wobec żadnego z tych obywateli, ale sami chyba się zgodzą, że o rzeczach tych należało mówić z Panem Marszałkiem Piłsudskim i dopiero w zgodzie z nim zacząć rozmowę z nimi.
Tyle Pan Marszałek Piłsudski.

W parę dni po tej rozmowie stanął Pan Marszałek przed Trybunałem Stanu. Mowy jego nie myślę tu przytaczać. Byłby wariat ten, kto z tej mowy chciałby wywnioskować o jakiejkolwiek pojednawczości Pana Marszałka Piłsudskiego wobec sejmu, konstytucji czy obowiązujących ustaw państwowych. Pan premier Świtalski, mając wiadomość o mojej rozmowie w Belwederze, wyjechał do Biarritz, a poseł Sławek wyjechał również do Francji. Wszyscy trzej nie myśleli zatem liczyć się z jakąś sytuacją, stworzoną rzekomo dnia 24 czerwca w Belwederze …
Aż dopiero dnia 22 września uczyniono mi zaszczyt powoływania się na moją sugestię, którą odrzucono i zlekceważono w czerwcu, która nagle miała się stać podstawą zmiany kursu rządowego we wrześniu …
Od tego zaszczytu muszę się stanowczo uchylić.

Na dalsze wywody artykułu pod tytułem „Gasnącemu światu” nie mam zamiaru reagować. Kto sejmu nienawidzi i sejmem gardzi całej duszy osłabia się tylko podobnymi artykułami. Obawiam się obecnie, że gdyby sejm składał się z 444 zwolenników dzisiejszego systemu rządzenia Polską, jeszcze by łaski w oczach Marszałka Piłsudskiego nie znalazł.
Nawet po uchwaleniu pokornie wszystkiego, czego by zażądał.
IGNACY DASZYŃSKI 

 
Proponuję posty o podobnej tematyce:
NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA ROKU 1929
MARSZAŁEK PIŁSUDSKI
CYTATY GODNE LUB NIEGODNE
OPOZYCJA ANTYSANACYJNA
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów:
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI
INDEKS PAŃSTW
KALENDARIUM

Brak komentarzy: