23 czerwca na posiedzeniu Trybunału Stanu pan Marszałek Józef Piłsudski , piastujący wówczas stanowisko Ministra Spraw Wojskowych, wygłosił przemówienie związane z tzw. "sprawą ministra Czechowicza":
„Proszę Panów ! Niestety, muszę zacząć od samego Trybunału Stanu, albowiem muszę zacząć od ustawy o Trybunale i muszę związać Trybunał, ustawę, z panem Czechowiczem, z którym miałem zaszczyt pracować, oraz z samym sobą.
Wybaczą Panowie, że dopiero wczoraj dotknąłem się do tej ustawy, po raz pierwszy przejrzałem ją i przeczytałem. Jeżeli będę mówił o Trybunale Stanu i jego ustawie, to nie chcę najzupełniej, aby Panowie brali cokolwiek do siebie, albowiem nie Panowie tworzyli tę ustawę i nie Panowie ją fabrykowali.
Wczoraj akurat byłem w sytuacji zupełnie trudnej dla siebie, albowiem byłem zniechęcony do wszystkiego i dlatego w tym, że tak powiem, złym humorze, zabrałem się do przeczytania ustaw o Trybunale. I wyznam Panom, że gdy przeczytałem art. 1 ustawy, to wybuchnąłem śmiechem, albowiem konstrukcja tego artykułu, na który powołuje się oskarżenie, jest tak oryginalnie zabawna i tak oryginalnie koncypowana, że wyznam, iż nie śmiać się nie można. Ja ją przeczytam tak, jak sam przeczytałem: „Minister odpowiada konstytucyjnie przed Trybunałem Stanu za działania i zaniechania, wynikłe z winy umyślnej lub nieumyślnej, którymi w zakresie swego urzędowania lub też ogólnego kierunku działalności i polityki rządu naruszył konstytucję Rzeczypospolitej lub inną ustawę, naraził Państwo na niebezpieczeństwo, lub interesom państwa oczywistą i znaczną wyrządził szkodę.
Na tych samych zasadach Minister odpowiada za działania lub zaniechania Prezydenta Rzeczypospolitej albo zastępującego go Marszałka Sejmu, a nadto we właściwym sobie zakresie urzędowania za działania i zaniechania podległych organów, a w polityce ogólnego kierunku działalności i polityki Rządu także za działania i zaniechania Rady Ministrów oraz innych Ministrów, jeżeli owych działań lub zaniechań stał się bezpośrednio winny lub dopuścił do nich z winy umyślnej lub nieumyślnej”.
Jeżeli Panowie przejrzą to bogactwo określeń i bogactwo pojęć, rzuconych do tej ustawy, jeżeli Panowie zechcą porównać to z ubóstwem tych pojęć w Konstytucji, związanych z działalnością Ministrów, to znajdziecie, że w działalności Ministrów w Konstytucji nie ma tych pojęć, które tutaj są zawarte i że one wszystkie są ogólnikowe. Rzecz tak literacko napisana, że dwa słowa muszą stać obok siebie, np. „ogólny kierunek działalności”, co jest użyte w Konstytucji, obok zaś stoi, dla zaciemnienia sprawy „polityka”, co jest rzeczą bardzo względną. Każdy mówi o polityce i każdy inaczej mówi. Jeżeli Panowie weźmiecie, że minister nieznaczne szkody Państwu czynić może, a tylko znacznych czynić nie może, pojęcie bardzo ogólnikowe i nic nieznaczące. Jeżeli zestawicie wszystkie urzędy, które tu są wymienione – to ja się zastanawiałem ciągle nad panem Czechowiczem, który jest oskarżony, czego ten nieszczęśliwy człowiek zaniechał: „Organy” z Marszałkiem Sejmu - „znaczne szkody” z „Prezydentem Rzeczypospolitej” ? Wszystko jakieś tak skoncypowane rzeczy, że one podstawy myślowo – prawnej dać nie mogą. A czegóż ten pan Czechowicz zaniechał ?
W akcie oskarżenia zaniechał Sejmu. Ale sama ustawa o Sejmie nie mówi, zatem pozwala na zaniechanie Sejmu. Ja też, jako szef gabinetu, to czyniłem stale. Nie ma za co mnie ganić, należy chwalić. Jest ta ustawa partactwem pracy, można w niej znaleźć wszystko, ale nie można znaleźć sensu. Podobne to jest raczej do dziennikarskiego artykułu, niż do prawnych koncepcji. Ja rozumiem, proszę Panów, ze Panowie jako Trybunał Stanu z tego powodu macie dość ciężkiej pracy, by wybrnąć z nonsensu, zrobionego bez Was, bo rzucono Wam ten nonsens do zgryzienia i zrobiono z Was tak, jak gdyby prawdę prawną w bezprawiu pojęć, które są tutaj rzucone. To jest rzecz trudna. Dlatego też, mówiąc o Trybunale Stanu, zwracam się od razu do Was, żebyście umieli potrafić z rzeczy śmiesznej robić rzecz nieśmieszną, gdyż ustawa o Trybunale Stanu jest śmieszna.
Nie mogę Panom nie powiedzieć mego zdania, że pod tym względem Trybunał Stanu i jego ustawa jest zbudowana tak, jak gdyby stała a part od konstytucji, z konstytucją nie wiąże ją dużo, a natomiast jest tak rzucona na bok, jak gdyby nie mogła stanowić jakiegokolwiek obowiązku dla kogokolwiek.
Proszę Panów, muszę natomiast ze smutkiem powiedzieć, że dzielicie pod tym względem los całej Polski. Jeżeli taka partacka robota, związana z Trybunałem Stanu i z jego ustawą należy do rekordów śmieszności i głupoty, to, niestety, cała konstytucja jest zrobiona w ten sposób, że jedne działy przeczą innym, paragrafy przeczą paragrafom i nawet części paragrafów przeczą ich reszcie. Wygląda to niekiedy, proszę Panów, tak, że konstytucja zbudowana była w ten sposób, ażeby każdy mógł sobie znaleźć wszystko, co chce w tej nieporządnej prawdzie konstytucji.
Ja, proszę Panów, znany jestem z tego, że zdecydowałem się pracować i rządzić, występując przeciwko tym bezeceństwom Sejmu, który brał na siebie ustawicznie nie co innego, jak suwerenność w pracach państwowych, kiedy suwerenem jedynym jest Prezydent Rzeczypospolitej. Ja występowałem przeciwko Sejmowi i ani razu nie naruszyłem konstytucji, albowiem we wszystkich pracach swoich znajdowałem paragrafy, jakiekolwiek chcieć, ażeby zaniechać Sejmu.
Są suknie od stanu i do stanu i są trybunały od stanu i do stanu. Szanowni Panowie, wy macie nieszczęście być Trybunałem od stanu, który stanu nie ma. Niestety, Polska odziana jest w szatę konstytucyjną także od stanu, która jest budowana tak nonsensowo i tak sprzecznie, że niestety często to, co ludzie trzymają odkryte, tu jest zakryte, a to, co jest wstydliwie chowane, tu jest obnażone.
Nie chcę wchodzić w historię naszej Konstytucji. W owym czasie byłem Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem i wiem, co za panowie czynili tę Konstytucję, panowie, którzy zasługiwali na szubienicę raz po raz. Jedną z hańbiących prawd naszego życia jest nasz pierwszy Sejm i ten nonsens zrobiony historycznie, trwa dotąd, ubliża on Rzeczypospolitej i czyni hocki – klocki z Polski.
Ja przechodzę, proszę Panów, do aktu oskarżenia. Ten także czytałem dopiero wczoraj, albowiem, przyznam się, bzdurstwami Sejmu nie lubię się zajmować. Pierwsza rzecz, która mi się rzuciła w tej elukubracji, jest to pierwszy paragraf, który przyswaja sobie prawa nieboszczyka. Pierwszy bowiem paragraf dotyczy się ubiegłego Sejmu, który z chwilą, kiedy skończył swoje pełnomocnictwa personalne, skończył swoje prawa. I przyswajanie sobie praw nieboszczyka przez teraźniejszy Sejm jest, moim zdaniem, nonsensem. Jeżeli ci Panowie wolą być nieboszczykami, to dlaczego nie zastosować do nich praw, związanych z pierwszym Sejmem. Ja spokojnie ich powieszę i zastosuję prawa im należne. Ludzie, którzy zdradzali Państwo podczas wojny, ludzie, którzy nikczemne targowisko z Polski czynili, nie zasługują podczas wojny inaczej jak na śmierć, niechże nieboszczyków nie wołają.
Natomiast proszę Panów, jeżeli ja wezmę wywód zrobiony w stosunku do pana Czechowicza o zaniechanie Sejmu, to zwrócić muszę uwagę nie na co innego, jak na to, że taka czy inna praca, związana z Sejmem, nie należała do zakresu działań pana Czechowicza.
Art. 56 Konstytucji stwierdza, że każdy minister w swoim zakresie ponosi odpowiedzialność. Prawda, że artykuł Trybunału Stanu robi ministra odpowiedzialnym i za Radę Ministrów, czyniąc go niejako wyższym od Rady Ministrów, a nie mówiąc o Szefie gabinetu. W każdym razie w zakresie pana Czechowicza nie był stosunek do Sejmu. Ten stosunek do Sejmu brałem ja sam na siebie i wyznam Panom, że dumny jestem ze swojej pracy i nie znajduję w sobie nie tylko winy, ale zasługę, żem przeciw Sejmowi szedł, żem Sejm ukrócił i sejmowładztwo usunął. Nie mam pod tym względem żadnego wstydu. Ale pan Czechowicz ma swój zakres pracy – zakres zaś pracy w stosunku do Sejmu jest jedynie mój. Ja jeden miałem odwagę w Państwie, żem spokojnie wziął na siebie zadanie, którego inni podejmować się nie śmieli, zadanie ukrócenia suwerenności Sejmu w stosunku do Prezydenta i w stosunku do Rządu.
Nie mogę nie powiedzieć, że w systemie oskarżenia pana Czechowicza w tej mierze widzę chęć sfałszowania prawdy historycznej, zrobienia sobie wstydu, a mnie ubliżenia. Jest to próba mordu rytualnego, popełniona na człowieku, który odpowiada za nieswoje czyny. Ja nie mogę nie powiedzieć, że ten system jest niecny i nikczemny.
Art. 56 czyni zakres działania, mówmy, jaki chcąc, byleby był to zakres działania. Ja zaś na siebie, w gabinecie, prowadzonym przeze mnie, brałem wszystko to, co odnosi się do Sejmu, na swoje barki. I wyznam, że to tym bardziej wygląda mi na mord rytualny, niecny i nikczemny, gdy chodzi o człowieka, który stale był pomiędzy nami wszystkimi najbardziej, że tak powiem, sejmowym człowiekiem. Nie chcę wchodzić w motywy pana Czechowicza, nie chcę wchodzić w jego pobudki, lecz on był najbardziej, jeżeli nie zgodny z Sejmem, gdyż to jest trudno, to był najbardziej, że tak powiem, zwracający uwagę na wszystkie rzeczy, związane z prawnym, według niego, stosunkiem do Sejmu. Zawsze we wszystkich wypadkach na wszystkie ustawy się powoływał, zawsze ich szukał, zwracał uwagę, ostrzegał mnie personalnie dziesiątki razy. Dlatego też mord rytualny, który oskarżyciele chcą zrobić na panu Czechowiczu, zdaniem moim, jest niecnym, nikczemnym i niskim.
Ja zwrócę uwagę Panów przy tym, że akt oskarżenia, zawierający spis najrozmaitszych przekroczeń budżetowych, zwraca specjalnie uwagę na punkt, związany z 8 milionami w sumie, rzuconej na moją dyspozycję, jako szefa gabinetu ! Dobrze sobie przypominam tę chwilę, gdym to uczynił, i pamiętam dobrze, że nie chciałem mieć za sobą nawet uchwały Rady Ministrów, chciałem wziąć to na siebie w całej pełni, nie chcąc nikogo z Rady Ministrów wciągać do odpowiedzialności, która mogłaby być cięższą, gdyby wybory wypadły inaczej, niż wypadły. Potwierdzam tu raz jeszcze nie co innego, jak stan w gabinecie, gdy ja przypominałem panom Ministrom o ich zobowiązaniach, wziętych w stosunku do mnie, że oni nie biorą na siebie pracy z Sejmem. Cała praca z Sejmem leżała na mnie. Ja rozmyślnie to silnie podkreślam.
Proszę Panów z Trybunału Stanu. Ja nie mogę nie przemówić do Panów z chęcią wejrzenia, że tak powiem, w motywy i pobudki, które kierują ludźmi. Nie chcę pod tym względem robić plaidoyer obrońcy, chcę jednak wtedy, gdy motywy i pobudki w sądach bierze się pod uwagę, chciałbym, żebyście Panowie wzięli pod uwagę motywy, pobudki i przyczyny, które zrodziły ten komizm sejmowy z tym aktem oskarżenia.
Ja nie patrzę na rzeczy tragicznie, ja raczej skłonny jestem do komizmu. Proszę Panów, pobudką, przyczyną i istotnie głęboką prawdą jest metoda pracy w Sejmie. Proszę Panów, miałem wielu przyjaciół serdecznych i bardzo przeze mnie kochanych, którzy zasiadali na Wiejskiej i byłem zdumiony, jak szybko następuje u nich zaciemnienie umysłu, jak szybko stają się oni czymś w rodzaju ludzi, mających aberrację, błędne widzenie, daltonizm specjalny. Stawali się oni ludźmi, uważającymi, że rozmowa bez kłótni dwóch panów z Sejmu przy stoliku w kawiarni jest wypadkiem większej wagi, niż trzęsienie ziemi w Tokio, że to jest główna praca myślowa, którą ludzie mają się zajmować. Z podziwem oglądałem takie ściemnienie umysłów, następujące tak szybko u ludzi, wchodzących na Wiejską. Nie trzeba zatem rzeczy tych brać tak tragicznie i trzeba spokojnie osądzić tę pracę.
Proszę Panów, widziałem niedawno zabawkę bardzo zabawną. Boję się nieco obrazić Panów uszy, gdy powiem jej nazwę, gdyż nazywa się ona w handlu pierdołką. Zabawka przedstawia człowieka o odpowiedniej tuszy ze skróconymi najzupełniej kończynami, mającego dwa otwory, jeden pod nosem, a drugi na odwrotnej stronie medalu. Urządzona zaś ta zabawka jest w ten sposób, że gdy postawi się ją lub położy w jakiejkolwiek pozycji, to zaczyna ona przemawiać obu otworami i zaczyna tak szybko się poruszać, że przedtem dźwięki, łapane osobno, zaczynają zlewać się w przecudną kakofonię, tak przecudną kakofonię, że nieraz, gdy puszczałem w ruch tę zabawkę, to wydawało mi się, że jednak zdążę złapać jeden dźwięk grubszy i drugi dźwięk cieńszy w tej potwornej kakofonii zabawki. Nie uchwyciłem jednak, mimo przysłuchiwania się i pomimo prób wielu ludzi, którym pokazywałem tę zabawkę, ani razu nie udało mi się, i ani razu nie znalazłem człowieka, który by znalazł różnicę pomiędzy obu otworami.
Proszę Panów, i prześwietny Trybunale, gdy zechcecie szukać, a to Wam się może przydać, motywów i wytłumaczenia tego komizmu, który w Sejmie robią, tych rekordów partactwa pracy, które oni robią, to zróbcie próbę sami, stańcie się na chwilę tą zabawką. Przyjąć taką pozę łatwo i pokiwać się także łatwo. Dla nowicjusza, jestem przekonany, wystarczy pięć minut, ażeby zapomniał imienia ojca i matki, dla fachowych – toż oni się pierdolą miesiącami, toż oni zatracają na tyle wszystkie pojęcia, że mogą zapomnieć nawet swoje nazwisko. To jest, proszę Panów, tłumaczenie mądrości całego aktu oskarżenia, całego komizmu pracy Waszej i całej przeklętej pracy Polski, która w tym komizmie sejmowym kręcić się dotąd niestety musi.
Proszę Panów, kończę. Mówię nie dlatego, bym chciał kogokolwiek obrazić, gdyż nie mogę znaleźć tak śmiesznego paragrafu, jak paragraf o zaniechaniach, gdzie pojęć jest tyle do zaniechania, a tak mało w tym sensu istotnego, z czym Wy będziecie mieć do czynienia w tej tragedii sprzeczności sukni, w którą Polska jest ubrana, i w tej śmieszności sytuacji, która jednak na Was ciąży, że Rząd, prowadzony przez największego człowieka w Polsce, którego ręce non olet tak, jak wasze (zwracając się w kierunku oskarżycieli), może być oskarżony i otworzyć sobą pierwsze posiedzenie Trybunału Stanu.
Ten komizm historyczny ! - Moje ręce w Polsce zaczynały wiele rzeczy i dumny jestem, że zostawię w Polsce prace, które przejdą wieki – z tego rozpoczęcia pracy Trybunału Stanu dumny nie jestem tak, jak przypuszczam i Panowie. Natomiast komizm jest olbrzymi. Komizm ten zaś niczym innym wytłumaczony być nie może, jak tym nieszczęsnym zaciemnieniem umysłu sejmowego, które musi nastąpić w bardzo nieprzyzwoitej zabawie, trwającej miesiące.
Ja nie mam nic więcej do powiedzenia, chcę jednak podkreślić niecność rytualnego mordu, dokonanego z fałszowaniem prawdy historycznej na panu Czechowiczu, który był, powtarzam, najbardziej skłonny do pracy, chociaż ciężkiej i bardzo dla niego męczącej, w stosunku do wszystkich bzdurstw sejmowych, wtedy, kiedy miał przeszkodę zawsze we mnie, który tego nie chciałem,
SKOŃCZYŁEM”.
Proponuję posty o podobnej tematyce: |
MINISTRA CZECHOWICZA SPRAWA |
MARSZAŁEK PIŁSUDSKI |
NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA ROKU 1929 |
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów: |
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY |
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI |
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI |
INDEKS PAŃSTW |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz