Sejm 20 marca (CZA 5) Minister Czechowicz na Trybunał Stanu

59 posiedzenie Sejmu 20 marca. Izba dyskutuje nad wnioskiem o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej byłego Ministra Skarbu Gabriela CZECHOWICZA. Poseł socjalistyczny Kazimierz CZAPIŃSKI ostro atakuje Prezesa Najwyższej Izby Kontroli Stanisława WRÓBLEWSKIEGO za jego przemówienie, oceniające zaniechania Pana byłego Ministra jako "niezbyt ciężkie".



Poseł Kazimierz CZAPIŃSKI (Związek Parlamentarny Polskich Socjalistów)

Z pewnym zdumieniem słuchaliśmy przemówienia Prezesa Najwyższej Izby Kontroli prof. WRÓBLEWSKIEGO. Pan Profesor niestety, jak się zdaje, (Głos na ławach BBWR: Położył Panów na obie łopatki.) zapomniał chwilowo, do jakich właściwie funkcji jest powołana NIK. Izba ta jest przede wszystkim powołana, aby pilnować praworządności finansowej w Państwie. Były już wypadki, gdy na Komisji Budżetowej wytknęliśmy NIK, że nie zawsze pod tym względem stała na wysokości swego powołania, kiedyśmy przy debacie nad budżetem NIK wytknęli, że NIK nie przyszła przy przekroczeniach za rok 1927/28 na czas do Sejmu, tak jak na to zezwala ustawa z 1921 r. o NIK i że nie zakomunikowała Sejmowi, co się właściwie dzieje. Pan Profesor wówczas widocznie odczuwał, że popełnił błąd, gdyż oświadczył, że skoro w Sejmie rozlegają się takie głosy, na przyszłość będzie uważał za swój obowiązek zawsze donosić Sejmowi o wszystkich tego rodzaju przekroczeniach.
Tutaj jednakże Pan Prezes odegrał zgoła inną rolę, nie tę właściwą pilnowania praworządności finansowej. Pan Prezes był łaskaw wstąpić na zupełnie inny teren, oświadczył mianowicie, że pozwoli sobie zabrać głos w sprawie czysto parlamentarnej, oświadczył, iż pod każdym względem zajmie stanowisko bezstronne, a tymczasem całe przemówienie miało właśnie charakter interwencji, która po 1) nie bardzo należy do kompetencji NIK i jej Prezesa, po 2) miała charakter wybitnie stronniczy.
Pan Prezes zabrał głos nie w kwestii, gdzie i jakie było popełnione przestępstwo, o tym mówił mniej, lecz udzielał łaskawie porad Sejmowi, dowodząc, że po co pociągać Ministra do konstytucyjnej odpowiedzialności, skoro tylko ciężkie przewinienia mogą takie postępowanie spowodować. „Tylko ciężkie” powiedział Pan Prezes tak, jakby w oczach każdego obywatela, każdego posła, a cóż dopiero w oczach Prezesa NIK, to szalone przekroczenie, niszczące budżet, przekroczenie ponad pół miliardowe nie było ciężkie. Czy Pan Prezes jest powołany aby kwalifikować ten czyn jako mniej ciężki ?
Dalej Pan Prezes mówił o tym, za termin zgłoszenia kredytów dodatkowych w gruncie rzeczy nie był polecony i przepisany. Czy na to istnieje NIK, aby rozluźniać terminy, aby je kasować podczas gdy ustawa skarbowa wyraźnie powiada, że nie potem, ale przedtem ma być ustawa skarbowa przedłożona ? A tutaj Pan Prezes dowodzi, że nawet ten termin w gruncie rzeczy przepisany nie jest. Nie chcę analizować całego przemówienia, przytoczę jeszcze tylko, że jego zdaniem przemówienie referenta (posła Hermana LIEBERMANA), a nawet jego wnioski, ich większość właściwie tylko zewnętrznie sprawę poruszają. Zewnętrznie, bo „wewnętrznie” - to przypuszczalnie treść, charakter tych wydatków poczynionych.
Otóż doszło do tego stanu, który nam jest znany, że fundusz dyspozycyjny jednego z resortów, Prezydium Rady Ministrów, czterokrotnie przekroczył cały resort, 8 milionów przekroczyło 2 miliony resortowe. Co to jest ? To znaczy, że budżet jest niszczony. Sama zasada praworządnego budżetowania jest anulowana. To znaczy że budżetu nie ma. To znaczy, że prawa parlamentarne, prawa komisji czy plenum w zakresie budżetowym nie istnieją. Bo fundusz anonimowy 4-krotnie zjadł cały resort, uchwalony przez Izbę. I w takim momencie Prezes NIK, zwracając się do nas, nie ma nic lepszego do powiedzenia, jak to, że to są rzeczy zewnętrzne. Z ubolewaniem musimy stwierdzić, że Pan Prezes rozminął się tutaj z charakterem i powołaniem NIK i ze swoją funkcją stróża praworządności finansowej Polski. (Huczne oklaski na lewicy i prawicy.)
Zadaniem NIK nie jest rozluźnianie praworządności. Zadaniem NIK nie jest przypominanie, że termin nie jest przepisany, skoro termin jest przepisany, skoro jest powiedziane, że kredyty mają być wniesione przedtem, lecz zadaniem jego jest – choć to zadanie nie zawsze jest spełniane – trzymać Rząd w pewnych ryzach, trzymać gospodarkę finansową Państwa w ramach praworządności. Otóż jednocześnie NIK, jak widzieliśmy, nie spełnia całkowicie tego swojego zadania, a z drugiej strony, zajmując stanowisko stronnicze, i zdaje się, że polityczne, przychodzi tu na tę trybunę w celach interwencji politycznej. Tego rodzaju postępowania Sejm nigdy nie uzna za właściwe (Poseł Jan WALEWSKI z BBWR: Cudowny kandydat na świętoszka !)


Wicemarszałek Jan DĄBSKI: Pośle Walewski, proszę nie przeszkadzać. (Poseł POLAKIEWCZ przerywa) Pana Posła Polakiewicza wzywam do porządku.

Poseł CZAPIŃSKI : Panowie reprezentanci … (Poseł POLAKIEWICZ przerywa.)

Wicemarszałek Jan DĄBSKI: Pana Posła Polakiewicza wzywam po raz drugi do porządku.

Poseł CZAPIŃSKI: Wywody Panów reprezentantów Bloku Bezpartyjnego, przynajmniej tych, którzy tu przemawiali, mimo całego szacunku dla pana profesora KRZYŻANOWSKIEGO, są w istocie pozbawione argumentów.
Co powiedział nam pan prof. Krzyżanowski ? Mówił o tym, żeby uwzględnić moment humanitarny wobec Pana Ministra CZECHOWICZA. Taki apel zawsze znajdzie w nas chętnych słuchaczy. Ale my pytamy, czy o humanitarny moment w tej sprawie ma troszczyć się tylko Sejm, czy też Rząd, który mógł sto razy przyjść z dodatkowymi kredytami i wówczas ten humanitarny moment nie istniałby wcale ?
Pan Prof. Krzyżanowski mówił także o takich rzeczach jak to, że Trybunał Stanu jest sądem politycznym i dlatego należy rozważyć sprawę od strony celowości, ale przytacza argumenty słabiutkie, autorytet Rządu będzie osłabiony, nie ułatwia się potem obsadzania posterunku ministerialnego itd. Panie Profesorze, autorytet Rządu nie może polegać na tym, żeby Sejm, powołany do kontroli przemilczał rzecz najważniejszą. Rząd i jego autorytet … (Wrzawa i różne okrzyki na ławach BBWR.)

Wicemarszałek DĄBSKI:
Wzywam posła Walewskiego do porządku. (Wrzawa i okrzyki na ławach BBWR.)

Poseł CZAPIŃSKI:
Jeśli ten autorytet nie będzie spoczywał na fundamencie (Wrzawa na ławach BBWR. Poseł POLAKIEWICZ: Niech Pan Przywoła TOWARNICKIEGO i senatora MIKLASZEWSKIEGO do porządku. Wrzawa.)
Pan Profesor nie znalazł lepszego argumentu ponadto, że przyjecie wniosku komisji osłabi autorytet Rządu. Ja zaś stwierdzam, że autorytet ten musi polegać na fundamentach praworządności, moralności politycznej, inaczej żadnego autorytetu nie będzie.
Proszę Panów, ale muszę stwierdzić … (Poseł STAŃCZYK przerywa. Poseł KOŚCIAŁKOWSKI: Niech Pan przywoła do porządku, Panie Marszałku. Pan nie słyszy ? Wrzawa. Wicemarszałek dzwoni. Głosy na ławach BBWR: Stańczyka przywołać do porządku ! Precz z trybuny ! Zejdź Pan z trybuny. Pan nie ma poczucia sprawiedliwości ! Wrzawa. Poseł WYRZYKOWSKI: Co to znaczy ? Co to jest takiego ? To jest Marszałek! Gwałcić praw Izby nie pozwolimy ! W tej chwili jest Marszałkiem Izby !)

Otóż wobec braku rzeczowych argumentów po stronie Bloku Bezpartyjnego, podjął się obrony stanowiska rządowego poseł Medard DOWNAROWICZ, przedstawiciel rewolucyjnej dobudówki bloku rządowego. Oczywista, że i poseł Downarowicz zaplątał się w swoich dowodzeniach, z jednej strony dowodził, że za granicą zaszkodzi, a z drugiej oświadczył, że i tak zagranica wie wszystko. I tak bez końca, aby wystąpić z pewnym cieniem argumentu, który już tutaj był kilkakrotnie użyty, bo oczywista, że z braku argumentów i cień argumentu ma znaczenie.
Poseł Downarowicz oświadczył jakoby w swoim czasie Wysoka Izba, przyjmując do wiadomości oświadczenie Premiera BARTLA, że przedstawi on w niedługim czasie kredyty dodatkowe, tym samym udzieliła rozgrzeszenia Rządowi, udzieliła mu absolutorium i dlatego byłoby nielogicznym i niewłaściwym, gdyby teraz wobec ówczesnej uchwały Wysoka Izba przekazywała tę sprawę do Trybunału Stanu. Czy ten cień argumentu ma jakieś znaczenie ? Otóż biorę stenogram i zapytuję, o co chodziło wówczas, kiedy w związku ze znanym wnioskiem Klubu Narodowego Wysoka Izba odbyła dyskusję i powzięła ową uchwałę. Wówczas nie chodziło o ewentualne przestępstwo, popełnione, czy niepopełnione przez Rząd czy Ministra Skarbu, lecz jedynie o teoretyczną kwestię, czy Rząd ma przedłożyć kredyty dodatkowe, w jakim terminie i czy w związku z zamknięciem rachunkowym, czy nie.
Jeżeli weźmiemy przemówienie ówczesne pana Marszałka RATAJA, to jest jasne, że chodziło wówczas tylko o tę niejako teoretyczną kwestię. Pozwoli Wysoka Izba, że odpowiednie fragmenty z ówczesnego przemówienia Marszałka Rataja odczytam:
W trakcie tej dyskusji na temat teoretyczno – zasadniczy ingerował Pan Prezes Ministrów dwukrotnie. Pierwsze jego oświadczenie z 21 listopada nie było tego rodzaju, aby rozstrzygało, że się tak wyrażę, kwestię z punktu widzenia władzy wykonawczej. Dawało ono pewne punkty, które mogły się stać punktami zaczepnymi dla interpretacji, z kolei już nie Konstytucji i ustawy skarbowej, ale tegoż oświadczenia. Drugie natomiast oświadczenie z 28 listopada było zupełnie jasne. Stwierdzało ono dwie rzeczy, te właśnie, o które w dyskusji teoretycznej chodziło. Mianowicie po pierwsze stwierdzało, że Rząd uznaje obowiązek swój co do przedstawienia Sejmowi ustawy o kredytach dodatkowych niezależnie od zamknięć rachunkowych, a po drugie, że i w tym konkretnym wypadku, kiedy chodzi o przekroczenia budżetowe z roku 1927/28, Rząd spełni ten swój obowiązek”.
Tak mówił referent, stwierdził więc, że chodziło w tym wypadku o kwestie teoretyczne, czy Rząd ma przedłożyć i w jakim terminie i w związku z czym kredyty dodatkowe. Wobec tego główny argument posła Downarowicza i jego zwolenników, jakoby ówczesna uchwałą Sejmu, przyjmująca do wiadomości oświadczenie Pana Premiera, w jakikolwiek sposób załatwiała sprawę.
Poza tym pozostałe wywody posła Downarowicza chlubnie świadczyły o jego zdolności szukania i znajdowania argumentów, o jego staranności, a może więcej, bo o jego gotowości uczynienia wszystkiego, ażeby w ciężkiej sytuacji poratować Rząd i BBWR, ale niestety argumentów Pan poseł znaleźć nie mógł i zadowolił się argumentem niezwykle ciekawym, zwłaszcza jak na socjalistę, chociażby i rewolucyjnego. Oświadczył, że wszakże ta suma dyspozycyjna, te 8 milionów, była przeznaczona nie dla prezesa Rady Ministrów, ale dla Pana Marszałka Piłsudskiego, i to całkowicie sprawę kończy.
My byśmy przestrzegali przed takim stawianiem sprawy. Po pierwsze dlatego, że nie tylko dla socjalisty, dla demokraty, ale i dla każdego konserwatysty uczciwego jest jasne, że kwestia praworządności nie może być załatwiona żadną kwestią osobową. Jest prawo i musi być przestrzegane. Po drugie zaś dlatego użycie tego argumentu jest niewłaściwe, że myśmy unikali wciągania takich nazwisk, jak nazwiska Piłsudskiego do tej debaty ze zrozumiałych względów. Nie z tych, które nam podsuwają panowie z BBWR czy z B.B.S.-u, ale ze względów zrozumiałych, nie tylko formalnych, bo według ustawy skarbowej odpowiada przede wszystkim Minister Skarbu, ale i dlatego, że nie jest wskazane w interesie społeczeństwa, żeby rozszerzać walkę, żeby szargać imiona, żeby do sprawy wprowadzać ludzi i nazwiska, którzy bezpośrednio tutaj nie należą. Zdaje się, że to jest zupełnie jasne. I zaiste, jest to bardzo dziwny gatunek socjalizmu i demokracji, który w zagadnieniu osobowości pewnej roztapia swój cały socjalizm i demokrację i parlamentaryzm. (Przerywania.)

Proszę Panów, wciąż słyszymy, że tu chodzi o rozgrywkę polityczną, że tutaj interes Państwa może być naruszony. Wystarczy wziąć tę jedną pozycję, o której mowa jest we wniosku komisji. Jeżeli weźmiemy tę pozycję, która zupełnie jasno jest zagadnieniem funduszu dyspozycyjnego, to zobaczymy, że zagadnienie praworządności budżetowej w Polsce zupełnie znikło. Tam, gdzie fundusz dyspozycyjny przekracza resort czterokrotnie, albo tam, gdzie faktycznie wydatkowany, notabene w okresie wyborów, fundusz dyspozycyjny 40-krotnie przewyższa kwotę uchwaloną przez Sejm, tam jest jasne, że żadnego budżetowania nie ma. Nie chodzi tu więc o rozgrywkę polityczną, nie chodzi o wciąganie jakichś nazwisk, ale chodzi po prostu o najbardziej podstawowy element, nawet nie demokracji, ale praworządności, a praworządność jest w interesie Państwa w ogóle, a w interesie jego kredytu i normalnego rozwoju gospodarczego w szczególności. Dziwimy się, że poseł Downarowicz w swoich oryginalnych argumentach tego nie rozumiał, ale zdaje się, że pochodzi nie stąd, że poseł Downarowicz tego nie rozumie, lecz stąd, że służalczość bierze górę nad socjalizmem i demokracją.


Proponuję posty o podobnej tematyce:
MINISTRA CZECHOWICZA SPRAWA
NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA ROKU 1929
PARLAMENT
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów:
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI
INDEKS PAŃSTW
KALENDARIUM

Brak komentarzy: