Wniosek o ustąpienie Ministra Sprawiedliwości Cara nie przeszedł

Bezpośrednio przed rozpoczęciem 40 posiedzenia Sejmu w dniu 28 stycznia, w gabinecie Rządu, obok sali obrad Sejmu, odbyło się pod przewodnictwem Pana Prezesa Rady Ministrów Kazimierza BARTLA posiedzenie Rady Ministrów.

Tematem był oczywiście wniosek Klubu Narodowego o votum nieufności dla Ministra Sprawiedliwości Stanisława CARA. Na sali sejmowej stawił się komplet ministerialny, poza oczywiście Ministrem Spraw Wojskowych.

Po przemówienia Posła Romualda PACZKOWSKIEGO (Związek Ludowo – Narodowy) stanowisko rządowe przedstawił Pan Premier.
Prezes Rady Ministrów Kazimierz BARTEL:

Wysoki Sejmie ! Mam zaszczyt zakomunikować, że Rząd solidaryzuje się z działalnością Ministra Stanisława Cara.
Realizując 9-letnie prace różnych ciał nad uporządkowaniem wymiaru sprawiedliwości, Rząd skorzystał w pełnomocnictw z roku 1926 i spowodował wydanie Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, ogłoszonego 7 lutego 1928 r. z mocą obowiązującą od 1 stycznia 1929 r.
stwierdzam, że projekt ustawy, odraczającej wejście w życie tego rozporządzenia nie został konstytucyjnie uchwalony i nie uzyskał mocy obowiązującej. W tej sytuacji Rozporządzenie weszło w życie z dniem 1 stycznia i to bez względu na stosunek Rządu do uchwały sejmowej. Rząd nie miał żadnej podstawy do zmiany lub powstrzymania automatycznego biegu tej sprawy.
Jeżeli wnioskodawcy raczą dopatrywać się w postępowaniu Rządu oczywistego naruszenia Konstytucji, to pogląd taki nie znajduje uzasadnienia w żadnym fakcie, a nie zamierzam twierdzić, żeby mógł opierać się o dowolne, jedynie od okoliczności zależne wykładnie.
Poza owym, rzekomym naruszeniem Konstytucji oskarżacie Panowie Rząd o nielojalny stosunek do Sejmu. Musimy się porozumieć najpierw co do znaczenia słowa „lojalność”. Sądzę, że w stosunkach między wnioskodawcami a Rządem nie może być mowy o tej lojalności bezprzymiotnikowej, stanowiącej element uczucia przyjaźni i będącej zawsze żywą, wzajemną obawą nienarażania się przyjacielowi, niewyrządzania mu najmniejszych choćby przykrości.
Zdaje mi się, że powoływanie się na tę właśnie lojalność nie leżało w intencji wnioskodawców. Ale prócz tej bezprzymiotnikowej lojalności istnieje jeszcze lojalność, będąca pewną formą poczucia obowiązku, tzw. lojalność obywatelska. Polega ona na dotrzymywaniu przyjętych zobowiązań i jest funkcją przymusu wewnętrznego.
Powodując wydanie omawianego Rozporządzenia Rząd przyjął na siebie zobowiązanie respektowania tej ustawy aż do chwili zastąpienia jej inną. Jako autor tej ustawy Rząd miał nie tylko dobre prawo, ale i moralny obowiązek bronienia jej, z czego zarzutu robić mu nie wolno.
Uchwała Sejmu, przesuwająca termin wejścia w życie rozporządzenia, była tylko usiłowaniem dokonania zmiany odnośnego artykułu, była usiłowaniem, które na skutek stanowiska Senatu nie mogło przeistoczyć się w obowiązującą normę prawną.
Prace sejmowe nad nowelizacją rozporządzenia Prezydenta są w toku. Rząd współdziała w nich z najlepszą wolą, ale dopiero siła nowego prawa może pozwolić Rządowi uznać obowiązującą obecnie w dziedzinie ustroju sądów ustawę za wygasłą. Sentymentalny stosunek do tego problemu narażałby powagę nakazów prawnych.
Na zakończenie niech mi będzie wolno stwierdzić, że stanowisko Rządu jest konstytucyjnie poprawne i że odpowiada także warunkom lojalności obywatelskiej.

Pierwszy po premierze głos zabrał w imieniu Klubu PPS
Poseł Mieczysław NIEDZIAŁKOWSKI

Dla nas oświadczenie pana prof. Bartla nie stanowi żadnej niespodzianki. Wydaje się czymś zupełnie niezwykłym, gdyby Premier pozostawił Ministra swego rządu własnemu losowi i nie solidaryzował się w sprawie, która nie jest osobistą tego Ministra, bo z pewnością miał za sobą decyzję całej Rady Ministrów. I dlatego oświadczenie Premiera nie zmienia naszego stanowiska co do wniosku Klubu Narodowego. W naszym przekonaniu pan Bartel w swym przemówieniu popełnił nie błąd, ale pominął jeden problem. Powiedział słusznie, że uchwała Sejmu nie była jeszcze definitywną ustawą, która by nakładała na Rząd pewne obowiązki. Według niego, Rząd obowiązany jest wypełnić w pełni dekret Prezydenta, ponieważ uchwała Sejmu nie wystarcza do jego odroczenia. Jest to słuszne pod względem formalnym, ale nie pod innymi, także istotnymi. Mianowicie prawo parlamentu to nie tylko prawo pisane, ale także w większym stopniu zwyczajowe.
Według tego prawa obyczajowego uchwała Sejmu nawet w ustroju dwuizbowym, już jest wskazówką, z którą Rząd się liczy zawsze i wszędzie, jeżeli nie chce iść drogą rozwoju stosunków własnego państwa.
Nie jestem w stanie zrozumieć sprzeczności, dlaczego Rząd stoi dziś na tym stanowisku, że nie wolno mu zmieniać ani litery w dekrecie Prezydenta, choć Pan Minister Car przed paru tygodniami z tej trybuny zapowiadał niewykonanie pewnych przepisów tego dekretu, jeżeli Sejm się nie zdecyduje na odroczenie na rok wejścia w życie całego dekretu. Jedno z dwojga, albo Rząd stoi na stanowisku, że cały dekret obowiązuje go od a do z, albo na te, które zajął wtedy pan Minister, a które jest zgodne z całą praktyką parlamentarną zachodnioeuropejską, mianowicie, że Rząd, który widzi, że pewne rzeczy stawiają go w sprzeczności z opinią większości izby, unika wprowadzenia w życie tych problemów, które nie zostały jeszcze przez izbę ostatecznie rozwiązane.
Nas nas ta sprawa łączy się ściśle ze sprawą daleko więcej zasadniczą niż sam dekret. Dziś mogę powiedzieć z całą uczciwością, że polityka Rządu jest dwutorowa, że oświadczenia Pana Premiera Bartla składane w Komisji Budżetowej o chęci współpracy Rządu z Sejmem są w jaskrawej sprzeczności z tym faktem wprowadzania w życie tych przepisów dekretu, które wywołały spory i doprowadziły do znanej decyzji w Izbie. Sądzę, że ta dwutorowość nie leży w interesie ani moralnego rozwoju Rzeczypospolitej jako całości, ani normalnego rozwoju stosunków politycznych w naszym kraju.
Nasz stosunek do Pana Ministra Sprawiedliwości określiłbym tak: nie chcemy robić żadnej fikcji. Za fikcję uważam zaś stawianie sprawy tak, jak gdyby Pan Minister był w pełni ministrem parlamentarnym w tym sensie, w jakim są ministrowie we Francji czy Anglii. O wiele bliższą prawdzie jest formuła, że Pan Minister jest wykonawcą woli, stojącej poza i ponad nim. Z tego punktu widzenia próba rozstrzygnięcia konfliktu pomiędzy Ministrem a taką czy inną większością Sejmu za pomocą normalnych środków parlamentarnych jest udawaniem, że się nie widzi tego, co jest rzeczywistością życia politycznego. Ten typ życia fikcyjnego nie przynosi nikomu najmniejszych korzyści.
Dlatego też nie bardzo mogę zrozumieć politykę, którą w tej sprawie obrało Stronnictwo Narodowe, które uważało za rzecz zupełnie słuszną zachować się najzupełniej biernie wobec poprzedniego Ministra Sprawiedliwości pana  Aleksandra MEYSZTOWICZA (Głos na prawicy: Czemuscie wniosku nie postawili ? Poseł WOŹNICKI: Dwa razy był zgłaszany, głosowaliście przeciw.) Mógłbym przytoczyć długą listę takich aktów ze strony Rządu, za które, formalnie był odpowiedzialny również Pan Minister Meysztowicz. Rozumiałem dotychczas, że Stronnictwo Narodowe uważa również za niewskazane, za niecelowe w obecnej sytuacji politycznej, próbę rozwiązywania przy pomocy normalnych środków parlamentarnych tych zagadnień i konfliktów, które tkwią daleko głębiej i zupełnie inaczej, w innej płaszczyźnie będą musiały być rozwiązane. Motywy i cele opozycji Stronnictwa Narodowego w stosunku do obecnego systemu rządzenia i motywy naszej opozycji i jej cele – przede wszystkim cele – są zupełnie odmienne.
My uważamy za swój obowiązek powiedzieć zupełnie otwarcie, że w tej walce, która się w Polsce już toczy i która prędzej czy później się rozegra o przyszłość kraju, my nie chcemy i nie możemy być narzędziem w rękach Stronnictwa Narodowego, ani jego armią pomocniczą.
Wniosek Stronnictwa i cała sytuacja parlamentarna, która z tego wniosku wynika praktycznie miałaby na celu wytworzenie w opinii szerokich mas również pewnej fikcji, niezgodnej z rzeczywistością. Jeżeli wniosek Klubu Narodowego uzyskałby tu dziś większość, to mielibyśmy do czynienia z pozorem, jakoby konflikt rozgrywał się między obozem tzw. sanacyjnym a obozem narodowo – demokratycznym, podczas gdy konflikt między obozem sanacyjnym a obozem narodowo – demokratycznym jest rzeczą dziś czwartorzędnego znaczenia, bo prawdziwy konflikt, który istnieje i dotyczy wszystkich najważniejszych problemów rozwoju Polski, to konflikt pomiędzy obozem sanacyjnym a obozem demokracji polskiej.
Zdaje mi się, że każdy z Panów, który w tej chwili uśmiecha się ironicznie, w głębi swego sumienia rozumie dobrze, że w gruncie rzeczy to jest zagadnienie, które stoi przed Polską, że rozstrzygnąć prędzej czy później trzeba będzie albo na rzecz tej koncepcji rozwoju Państwa, którą Panowie z BBWR reprezentują, albo na rzecz koncepcji reprezentowaną przez nas. To zagadnienie jest dla Polski daleko ważniejsze, aniżeli konflikt pomiędzy prawą stroną Izby a dzisiejszym systemem rządzenia (Głos na lewicy: Pierwsi daliście hasło łamania Konstytucji. Inny głos: Ale uczeń przerósł mistrza.)
W tym zasadniczym konflikcie zagadnienie polityki Ministra Cara jest tylko jednym z epizodów (Poseł Władysław BYRKA (BBWR): Drugorzędnym) … ja tego nie powiedziałem. Poseł Byrka twierdzi, że epizodem drugorzędnym. Nie śmiem mu zaprzeczać, ale w każdym razie nie pierwszorzędnym. Bo polityka Ministra Cara jest tylko jednym z epizodów całego systemu rządzenia, które nie zawsze są dla nas ważniejsze niż inne. (…..). Długo i z tym samym przesłaniem (...)
Klub PPS wstrzymał się od głosu.



Ostateczny wynik głosowania imiennego: za wnioskiem o votum nieufności 84 głosy, przeciwko 96 głosów, jeden głos nieważny.

 
Proponuję posty o podobnej tematyce:
RZĄD PREMIERA BARTLA
SĄDOWNICTWO
OPOZYCJA ANTYSANACYJNA
PARLAMENT
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów:
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI
INDEKS PAŃSTW
KALENDARIUM

Brak komentarzy: