PASZTET (mniej prosty)
Składniki:
1 kg wątroby wieprzowej
1 kg kurczaka
1 kg boczku surowego tłustego
8 jajek
3 czerstwe duże bułki
10 dkg migdałów
2 średnie marchewki, duża cebula, 1 pietruszka, ½ średniego selera,
ziele angielskie, liść laurowy, Vegeta lub Kucharek, pieprz według uznania.
Wątrobę, kurczaka, boczek, włoszczyznę z przyprawami gotujemy do miękkości na wolnym ogniu. Ugotowane składniki mielimy w maszynce dwa razy. Migdały dodajemy do masy przed drugim mieleniem lub mielimy osobno. Pozostały wywar przecedzamy i zalewamy nim czerstwe bułki. Miękkie bułki dodajemy do masy wraz z 8 żółtkami. Białka ubijamy na sztywno i dodajemy do masy, mieszając. Część wywaru wlewamy do masy, która powinna być średnio gęsta.
Masę wlewamy do 2 lub 3 form – rynienek, wyłożonych pergaminem. Im formy bardziej używane, tym lepsze. Ja mam jeszcze sprzed II Wojny.
Pieczemy masę w temp. 180° około 1 ½ godz. Pasztet winien być z wierzchu przypieczony, lecz nie spalony.
Jeżeli Szanowni Obserwatorzy zauważą znaczne podobieństwa pomiędzy tym przepisem a recepturą z poprzedniego posta, nie będą w błędzie.
To po prostu ten sam przepis z dwoma nieistotnymi wydawałoby się zmianami. Jedna w składnikach: dochodzą migdały, druga natomiast w czynnościach – dochodzi drugie mielenie (mniej wymagające wysiłku).
Mimo tego otrzymujemy zupełnie nowy produkt w asortymencie pasztetów - możemy go nazwać np. pasztetem delikatesowym z migdałami, bądź bardziej tajemniczo pasztetem hiszpańskim z racji porastania tam śliw migdałowych.
Moja perfidia polegała na tym, że na początku dałam „przepis bazowy”, a teraz kłopotem będzie wymyślanie nazw do jego odmian. Bo na migdałach się nie kończy. Zastępować możemy migdały orzechami włoskimi, śliwkami suszonymi kalifornijskimi, tak modną obecnie żurawiną, itp – ewentualnie czyniąc z nimi wstępne, proste przygotowania.
To jeszcze nie koniec. Kurczaka, dobranego w przepisie bazowym z powodu, że na razie jest najtańszym mięsem, zastąpić możemy wołowiną i to wcale nie tą najdroższą, mięsem indyka, kawałkiem królika, a nawet kawałkiem czegoś bardziej dzikiego i drogiego. Można oczywiście dodać śliwki i zmienić nazwę.
Gdy nie zastaniemy w sklepie wątroby wieprzowej, kupujemy wołową, a czasami nawet wołową dostajemy jako wieprzową, zwłaszcza gdy polować na nią wysyłamy męża.
Szczytem ekstrawagancji jednakże było autentyczne zdarzenie z zeszłego roku. Moja podopieczna kulinarna zadebiutowała w pasztetach i zadzwoniła mi z radosną wiadomością, że pasztet się udał, lecz jest jakiś taki bledszy niż mój. Okazało się, że zapomniała z emocji dodać do składników wątrobę. W wyniku czego upiekła coś smacznego, przypominającego pieczeń rzymską.
Przyznam się także, że w czasie najgorszych braków na rynku, w stanie wojennym, układanie składu pasztetu przypominało kompozycję i funkcję bigosu.
Powtarzam – najtrudniej wymyślić nazwę.
Proponuję posty o podobnej tematyce: |
CIEKAWOSTKI 1929 |
ZDROWIE |
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów: |
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY |
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI |
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI |
INDEKS PAŃSTW |
KALENDARIUM |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz