EXODUS, KRÓLIKI, MUR I GOŁĘBIE

Zacznę od powiązania z post scriptum pierwszej części.
     W 1968 masarz Rusinek wraz z rodziną nagle wyjechał tam, skąd w 1954 przypłynęły pomarańcze i żyletki. W tym samym czasie w Siemianowicach zwolniło się kilka innych lokali handlowych i usługowych, a także mieszkań w dobrych lokalizacjach. I jak to w życiu – lokale szybko przebranżowiono, mieszkania zagospodarowano.

Ad rem
     Najważniejszy w święta oraz w każdą niedzielę był rosół. Jako że ówczesny przemysł koncentratów spożywczych był dopiero w zarodku – produkowano wyłącznie „maggi”, chyba w Winiarach – rosół sporządzano na kurach. Kury pochodziły albo ze wsi – konkretnie z Tenczynka, skąd pochodziła Babcia i Mama, albo z targu.
     Targ siemianowicki znajdował się gdzieś w okolicach ul. Górniczej, blisko torów kolejowych. Najbardziej charakterystycznym dla mnie elementem targu był ogromny mur. O nim za chwilę. Na targu, oprócz podstaw rosołowych kupowaliśmy króliki i gołębie. Gołębie służyły wtedy do dwóch celów: pasji życiowej Ślązaków oraz do sporządzania rosołu o cudownej mocy uzdrawiania wszystkiego. Gołębie o celu wyższym były cholernie drogie, lecz przeważnie były wymieniane na zasadzie dwa koty po 100.000 za jednego psa po 200,000.
     Króliki wtedy były dostarczycielem stosunkowo taniego mięsa, w odróżnieniu od kur, dających mięso raczej świąteczne. Króliki kupowało się żywe, z powodu podejrzeń, iż sprzedawane tuszki nie pochodzą z rodziny zającowatych, lecz z rodziny bardziej rozpowszechnionej w miastach. Królik docierał na ul. Barbary jednak w postaci tuszki. Zmiana stanu królika następowała przy użyciu tak pamiętanego przeze mnie muru, a konkretnie jego części rogowej.
     Ważnym elementem stołu świątecznego były oczywiście napoje. W domu Babci nie pijało się napojów w stanie czystym, niedoprawionym. Z niebieskiej lub najczęściej czerwonej kartki, albo i ze spirytusu (w komunie wszelkie napitki o kolorowych kartkach pochodziły z fabryk Monopolu Spirytusowego, podobnie jak w II Rzeczypospolitej), Babcia sporządzała imbirówkę (w wersji soft na korzeniu oraz hard na proszku), porterówkę (spirytus i ciemne piwo z Browaru w Siemianowicach fifty-fifty, podgrzewane na wolnym ogniu i stale mieszane) oraz delicję w postaci ajerkoniaku na spirytusie. Specjał Panie zajadały łyżeczkami, gdyż pić tego kremu się nie dało. Produkcja była skomplikowana i czasochłonna. Odmianą tegoż kremu był cacao choix.O nalewkach owocowych nie wspominam, gdyż one po prostu gdzieś tam stały.
Wtedy kakao w proszku było łatwo dostępne. Oszczędny Tow. Gomułka bezskutecznie próbował wypierać je „łuskami kakaowymi”, na Śląsku zwanymi kakałszalami. 
 
WESOŁYCH ŚWIĄT


Proponuję posty o podobnej tematyce:
CIEKAWOSTKI 1929
KULTURA
ŚLĄSKIE WOJEWÓDZTWO
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów:
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI
INDEKS PAŃSTW
KALENDARIUM



Brak komentarzy: