Czytało się "Po Prostu", "Przemiany" i "Wieczór"


     Jak na poważny blog przystało, czas przyjść musiał na odpowiedzi Szanownym Czytelnikom - Obserwatorom. Było o psich odchodach - nic, o nudnej grze w feniki - to samo, była polityka - to tylko w mailach od idiotów mnie wyzywano, lecz od Wybrańców Narodu to zaszczyt.  Wystarczyło natomiast zrobić prasówkę z Dziennika Zachodniego a.d. 1954 i nastąpił wysyp komentarzy "problemowych" - konkretnie dwóch.

PAN (?) STADION jest ciekaw, czy w opisywanym okresie w kinach dawano westerny - ja osobiście pamiętam "Dyliżans" (Johna Forda z 1939), ale z powodu, że ten dyliżans był bardzo szybki, chyba szybszy od tylnej projekcji, czy tego co wtedy było ruchomym tłem. Śmiałem się. Jak będą inne, to dam znać.
II problem jest poważniejszy - dlaczego używam nazwy Laurahuta  zamiast właściwej Huta Laury ? Bo 99% mieszkańców tej dzielnicy za "moich" czasów takiej nazwy używała - bez względu skąd pochodzili, a był to swoisty, śląski melting pot. Sądzę, że analogia z parą Zabrze - Hindenburg jest nieuzasadniona.- nie słyszałem, aby ktoś był taki głupi, żeby używać tej niesympatycznej nazwy. Nie nazywam mojej dzielnicy Laurahütte OS. Ponadto mam analogię na trawnikach (nie, to nie o pieskach) - lubimy skróty. Mieszkam na (w) Hucie Laury, idę do Huty Laury, itp. Używamy jednego zamiast dwóch słów. Nie jestem polonistą, to moje refleksje.


ANONIM:  Czy "Dziennik Zachodni" był skierowany bardziej do inteligencji, a "Trybuna Robotnicza" do robotników ? Pojęcia nie mam - pochodzę z proletariatu. Czytało się u nas w domu to, co się wystało w kolejce do kiosku. Pamiętam że w sobotę musiał być DZ ze względu na rysunki Miklaszewskiego. Przeglądając teraz zakurzone strony DZ mam wielki ubaw, nie dostrzegam natomiast szczególnego "targetu".
"Wieczór" już wtedy był. Odgrywał rolę dzisiejszego "Super Expresu" czy "Faktu". W kiosku był około 16:00. Wiadomości z przedpołudnia. Jak wtedy oni to robili ?

"Panorama" oczywiście była, ale pod stołem u kioskarki. Właśnie od 1954 r. Wiem, gdyż mamy na ścianie, w antyramie całostronicowy artykuł (ze zdjęciami) o naszej rodzinie - głównym bohaterem jest Ojciec, czyli człowiek, który przyjechał pod prąd, czyli z Zachodu na Wschód. Tak pomiędzy wierszami Pani Dziennikarz wyraża swą wątpliwość w istnienie takich dziwaków. 
"Przemiany" były później, w 1956, Ojciec czytał wszystkie numery. Z nich dowiedziałem się o Budapeszcie. Jak się później przyznał - Ojciec pojechał do Katowic oddać krew. O "Po prostu" nie miałem wtedy pojęcia. Na studiach, w Bibliotece Śląskiej, przeczytałem PP od deski do deski (niestety krótko wydawane). Twarda lektura.

PS: Jak już o Wybrańcach Narodu - nie mam nic przeciwko inwektywom z Ich strony. Niesmak natomiast mam, gdy czytam o ich przepełnionych skrzynkach pocztowych lub ich zamknięciu. Może zamiast na bannery kilkaset złotych wydać na automatyczny system potwierdzający przyjęcie maila i jego odrzucenie. Nawet nie marzę o ich przeczytaniu i odpowiedziach osobistych. Listę takich skrzynek nie skrzynek prowadzę na bieżąco.


PSS: Dziwniejsze są przepełnione skrzynki u przedstawicieli IV Władzy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Stadion odpowiada natychmiast z innego compa - nie pamiętam hasła, ale to ja.
Odpowiedź o Laurahucie mnie nie przekonuje. Takie jakieś wycofujące się. Teraz trzeba być uważnym ze "śląskością", bo powiedzą że jesteśmy V kolumną.
Pan po prostu miał zły dzień - jakie A & Q ? No wie Pan. Ja też lubię ś.p. Lumeta. To nie ta kolejność.