Moje przygody z kinem - gdyż przygoda z filmami to trochę inna sprawa – rozpoczęły się chyba w wieku czterech lat, czyli około 1952. Mam wątpliwości co do roku, a nie do faktu rozpoczęcia się przygody. Moja Mama kochała kino. Repertuar siemianowickiego kina „Tęcza” zmieniano co tydzień, a w niedziele były dwa filmy. Do południa były „poranki” dla dzieci. Zaliczaliśmy wszystko. Po prostu ubieraliśmy się bez zbędnych słów o właściwej porze i maszerowali wiadomo gdzie. Obowiązkowo były kanapki i kawa zbożowa "Turek" w termosie.
Z filmów to ja specjalnie niewiele kumałem. W „Tęczy” albo nie było ograniczeń wiekowych, albo Mama była tak znana w środowisku kinomanów, że nie było żadnych ceregieli przy wejściu pod warunkiem posiadania przeze mnie biletu.
Charakterystyczny ryczący sygnał „Kroniki Filmowej”, następnie tzw. 10-minutowy „dodatek” w postaci „dokumentu”, w czasie wyświetlania którego goście wychodzili zakurzyć (imperium zła zatruwało masowo nieświadome społeczeństwo), a babki wymieniały plotki na odległość kilku rzędów. Trzykrotne bicie „dzwonów” i się zaczynał spektakl naprawdę czarodziejski, przerywany jedynie awariami projektora, wymianą poglądów o konduicie matek kinomanów nie mogących oprzeć się potrzebie natychmiastowego wyrażania poglądów o filmie oraz ciągłym ruchem ludności w kierunku do i z toalet (to pamiętam dobrze – czyli że w najgłębszej komunie obywatele cierpieli masowo na choroby nerek i układu moczowego).
Zapamiętałem głównie wrażenia - „Kronika” była ówczesnym oknem na świat. Wiadomości z zagranicy, ułożone w odpowiedniej, słusznej, kolejności geopolitycznej: Związek Radziecki, „demoludy” także w odpowiedniej kolejności – Chiny, NRD, Wietnam obowiązkowo, a następnie pozostałe wymiennie. Same sukcesy, jeżeli katastrofy, to tylko w aspekcie czynów bohaterskich. Drugi blok oczywiście to knowania amerykańskich imperialistów, zdrada Tito, a potem to już potpourri. A następnie to, na co większość widzów czekała – moda z Paryża, dzika muzyka Murzynów z USA oraz coraz dziwniejsze wygibasy na parkiecie. Kroniki te oglądałem następnie jako dorosły, stąd te szczegóły.
Z filmów pamiętam wyłącznie kolorowe „superprodukcje”. Cóż ja mogę za to, że były one radzieckie - bajkę „Sadko”, komedie „Świat się śmieje”, „Cyrk” oraz ponury „Aleksander Newski”. Pamiętam także włoskie filmy z powodu obowiązkowego huraganu dźwiękowego oraz płaczu całej sali na „Złodziejach rowerów”. Super przebojem był także „Skanderberg” z tajemniczej Albanii. Dopiero potem dowiedziałem się, iż film zrealizowano siłami i środkami ZSRR w ramach „bratniej pomocy”.
CDN (…...)
PS: Zmieniłem tytuł blogu. Na bardziej odpowiadający moim zamiarom. Następnym krokiem będzie rozdzielenie tego mojego bigosu na kilka blogów. Po prostu powoli, powoli, lecz się uczę.
PS: Zmieniłem tytuł blogu. Na bardziej odpowiadający moim zamiarom. Następnym krokiem będzie rozdzielenie tego mojego bigosu na kilka blogów. Po prostu powoli, powoli, lecz się uczę.
Proponuję posty o podobnej tematyce: |
CIEKAWOSTKI 1929 |
KULTURA |
Ponadto polecam korzystanie ze stale uzupełnianych indeksów: |
ALFABETYCZNY INDEKS OSOBOWY |
ALFABETYCZNY INDEKS MIEJSCOWOŚCI |
MIEJSCOWOŚCI – UKŁAD WOJEWÓDZKI |
INDEKS PAŃSTW |
KALENDARIUM |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz